W małżeństwie wszystko jest wspólne. O tym, co jednak może stanowić wyjątek od tej zasady, myślimy najczęściej dopiero, gdy małżeństwo rozpada się i gdy niebawem trzeba rozpocząć sprawę o podział majątku. A wówczas poziom emocji bywa bardzo wysoki.
Sprawy sądowe o podział majątku zazwyczaj są bardzo trudne i czasochłonne, a także wymagają nakładów finansowych. Czy jednak lepiej jest nic nie mieć, żeby oszczędzić sobie nerwów i czasu? 😉 Trzeba po prostu dobrze przygotować się do podziału i jeśli będzie możliwość porozumienia z drugą stroną to wszystkie kwestie majątkowe można zakończyć u notariusza podczas jednej wizyty, zamiast kilkuletniej batalii sądowej.
Niestety, nie zawsze można dojść do porozumienia i sprawą musi zająć się Sąd. Przed wszczęciem procesu warto wiedzieć, że:
Nasze:
wszystko to, co kupimy w czasie trwania małżeństwa (ruchomości, np. wyposażenie mieszkania; nieruchomości, np. mieszkanie, dom)
wynagrodzenie za pracę i pozostałe dochody z działalności zarobkowej (np. dochody z działalności gospodarczej)
dochody z majątku wspólnego i majątku osobistego (np. czynsz najmu)
Moje:
wszystko, co zostało nabyte przed ślubem
przedmioty otrzymane w spadku, czy w drodze darowizny, które zostały otrzymane przez jednego z małżonków (np. spadek otrzymała żona)
przedmioty majątkowe służące wyłącznie do zaspokajania osobistych potrzeb jednego z małżonków
(np. ubrania, kosmetyki, pies)
Powyżej opisane skrótowo zasady wydają się jasne. Ciekawie robi się jednak np. gdy Sąd ma ocenić czy wart kilkadziesiąt tysięcy złotych pierścionek to majątek osobisty żony, czy też jednak trzeba go rozliczyć po rozwodzie lub gdy poza nieruchomością trzeba rozliczyć wyposażanie domu (meble, ale i ręczniki kuchenne kupione 15 lat temu).